Chciałem przypomnieć znaną opowieść kaznodziejską, która często bywa opowiadana podczas rekolekcji.
Przychodzi kobieta do spowiedzi i mówi swoje grzechy. W śród wielu pojawia się i ten bardzo popularny – obmawiałam sąsiadkę i wiele innych osób. Po wyznaniu grzechów prosi o rozgrzeszenie i zadanie pokuty. Ksiądz po krótkiej nauce za pokutę prosi, aby kobieta wzięła ze sobą z domu poduszkę w dniu w którym będzie wietrznie. Aby poszła na pole i rozsypała z tej poduszki pierze, a następnie pozbierała je z powrotem. Po kilku dniach kobieta wraca do księdza i z wielkim żalem mówi, że nie udało się jej zrealizować zadanej pokuty. Kobieta mówi, że nie jest w stanie zebrać rozrzuconego pierza, bo wiatr je rozwiał na całe pole. Ksiądz jej odpowiada – no widzisz – tak właśnie jest z obmową – kiedy powie się jakąś plotkę – to ona jak pierze na wietrze, szybko jest rozdmuchiwana i przekazywana dalej. Co najgorsze, człowiek nie jest w stanie tego sprostować – gdyż najczęściej wcześniejsze słowo jest bardziej interesujące niż sprostowanie.
Słowo ma ogromne znaczenie. Trzeba umiejętnie z niego korzystać, szczególnie, kiedy dotyczy ono drugiego człowieka. Nie jest trudno powiedzieć za dużo – to przychodzi dość łatwo. Trudniej jest wszystko odkręcać. Może lepiej czasami ugryźć się w język, albo kilka razy przemyśleć, co chce się powiedzieć.
Jasno trzeba też stwierdzić, że to nie język jest grzeszny czy usta, ale wnętrze człowieka – serce – z którego pochodzą złe myśli, nierząd i kradzieże… Bo nie to co z zewnątrz wchodzi w człowieka, ale co z niego wychodzi, czyni go nieczystym – por. Mk 7, 15. To jest miejsce, które powinno być otoczone szczególną troską. Im bardziej owo serce jest poranione, zniszczone grzechem – tym bardziej może być podatne na nienawiść, złość, gniew itp. To tylko w konsekwencji rodzi czyny, które właśnie w tych doświadczeniach mają swoje źródło.
Ten obraz pokazuje jak bardzo jesteśmy poranieni, pokrzywdzeni. Częste patrzenie na drugiego człowieka w perspektywie swoich ran i krzywd, będzie powodowało wiele złego – bo albo będziemy chcieli na tle innych podbudowywać swój autorytet – swoje EGO, albo będziemy widzieć lepszych od siebie, dlatego rodząca się zazdrość będzie nas napędzała do tego, aby wykazać, że inni są słabi. Im bardziej człowiek jest uzdrowiony w sercu, tym bardziej autentycznie jest w stanie kochać, wtedy też wyraźnie odczuwa wolność. A w związku z tym nie tylko czyny, ale i słowa z tego stanu będą wynikały,