Czy ci, którzy nie wierzą w Jezusa mają szansę na zbawienie?
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba sobie uświadomić podstawową prawdę – Jezus umiera za wszystkich. Niezależnie od tego, czy dziś, ktoś w Niego wierzy, czy nie. Czy Go ktoś opluwa, wykorzystuje do celów prywatnych, partyjnych, reklamowych – czy buduje relację u fundamentów, których jest wiara. On przyszedł na świat dla dla wszystkich i nie jest niczyją własnością.
Człowiek jako stworzenie Boże – jest jednocześnie Jego obrazem i OBLUBIENICĄ. Po Jego śmierci i zmartwychwstaniu, wszyscy jesteśmy powołani do tej miłości. Bóg więc musi mieć wielką cierpliwość do człowieka, który nie wykazuje pragnienia poznania Go.
Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie, zacznę może od ludzi, którzy są najbliżsi drogi wskazanej przez Jezusa. Należą najpierw do niej wszyscy katolicy i ludzie ochrzczeni. Im bliżej prawdy i spotkania z Chrystusem – przede wszystkim przez sakramenty i Słowo Boże – tym bardziej powinno się odczuwać pragnienie Boga. Ta bliskość zobowiązuje do pójścia za Chrystusem. Zresztą w wielu fragmentach Pisma Świętego – pojawia się warunek kroczenia za Nim. Dostrzeganie Chrystusa w życiu pozwala nam bardziej trzeźwo patrzeć na świat. W Nim człowiek jest w stanie zrozumieć siebie samego i sens swojego istnienia. Bóg nie jest jak to niektórzy próbują wmówić – wymysłem człowieka, dzięki któremu próbuje się złagodzić nasz lęk przed śmiercią i ewentualnym niebytem. Bóg jest zbyt realny, aby stawał się tylko wymysłem.
Jeśli każdy ochrzczony wierzy w Jego obecność – doświadcza w wierze Bożej pomocy, która pozwala na przetrwanie różnych sytuacji. Za wiarą idą przywileje – choćby możliwość powierzenia Bogu swoich grzechów i liczenie na Jego miłosierdzie ze skutkiem przebaczenia. Ale za wiarą idą również obowiązki. I tutaj pojawia się największy problem dla człowieka wierzącego. Chętni jesteśmy do przyjęcia przywilejów, ale obowiązków już – nie. A przecież komu więcej dano, od tego więcej będzie się wymagać. Chrześcijanin, który – wierzący jest z nazwy – sam dokonuje wyboru. Nie wystarczy nazywać siebie chrześcijaninem – potrzeba wiary, decyzji i czynu. Wreszcie powołani jesteśmy do głoszenia Dobrej Nowiny tym, którzy nie słyszeli o Bogu. A więc mimo, że nie ma rozdzielenia, na tych bardziej czy mniej zbawionych, to trzeba jasno stwierdzić, że Bóg dalej posługuje się niektórymi.
Jeśli chodzi o ludzi nieznających Chrystusa z różnych przyczyn – czy to kulturowych, czy wreszcie dlatego, że misjonarze z ewangelią gdzieś jeszcze nie dotarli, ufam, że, Bóg będzie szukał drogi im właściwej. Oni nie znają Chrystusa, bo nikt im prawdy o Nim nie powiedział. Zresztą to stwierdzenie dotyczy również, wielu tych, którzy coś o Chrystusie słyszeli, ale został im przedstawiony w sposób karykaturalny. Często będą się do tych ludzi zaliczać Ci, którzy kultywują inne religie. Nie znając prawdziwego Jezusa, nie są w stanie iść za Nim. Czasami wpływ kultury, wymusza na nich trwanie w niej. Dlatego ten obraz Boga porzucili. Może i dobrze, skoro mieliby wierzyć w Boga, który jest całkiem inny. Dlatego jest tak bardzo ważne, aby głosić wiarę w Chrystusa w prawdzie. Niektórzy mówią, że każdy przejaw dobra w ich życiu, staje się jakimś pierwiastkiem Boga w nich, to może być szansą na doświadczenie Jego samego.
Ktoś może powie – a w czym Jezus jest lepszy od Bogów w innych religiach. Napiszę krótko – tylko w chrześcijaństwie Bóg postanowił być tak bliski człowiekowi. Tylko chrześcijaństwo jest religią w której Bóg mówi do nas powiedziałbym tak realnie – bo stał się człowiekiem, a nie tylko mówi się o Bogu. Wreszcie tylko Chrystus oddaje życie, z miłości po to, aby nam wszystko wybaczyć, aby udowodnić, że Bóg nie jest odległy i aby wreszcie nas zbawić, bo chce nas mieć przy sobie wiecznie.
Są wreszcie osoby, które odrzuciły Chrystusa mimo, że go doświadczały. Przez długi czas nawet były blisko Niego, ale złe doświadczenia, może czasami brak świadectwa w Kościele spowodował, że odeszły od Niego. Dziś może stają się zaciętymi wrogami Boga – i to oni potrzebują największej troski. Dziś jest coraz więcej osób, które na swojej drodze życia doświadczyły jakiegoś cierpienia, zawodu, niespełnienia. Nie można ich z góry skazać na potępienie. Trzeba robić wszystko, aby o nich zawalczyć. Aby w swojej wolności odkryli, że jednak Bóg to nie – ktoś kto jest nieczuły na zło. On doskonale wie czym zło jest. Sam tego doświadczył.
Kto więc będzie zbawiony, a kto nie? Zbawiony będzie ten, który świadomy miłości Bożej – wybierze ją. Ewentualnie ci wszyscy nieświadomi, którzy nie zawinili. Wierzę, że po oczyszczeniu dostąpią Bożej chwały, bo Bóg nie pozostawi samych tych, którzy Go szukają.
Pozostają jeszcze Ci co nie żyją wiarą a uważają się za wierzących i ci, którzy jawnie i w swojej wolności mówią Bogu – nie. Jeśli to – NIE – wynika z ich różnych złych doświadczeń, to wierzę, że Bóg pomoże im dostać się do nieba. Że On stanie przed nimi jako kochający Ojciec.
Okazuje się, że najtrudniej jest z tymi, którzy wierzą, a żyją jakby Boga nie było. Bo stają się wtedy jak groby pobielane – na zewnątrz nawet przyjemnie – ale w środku, wewnątrz – smród.
Łatwo jest więc potępić, tych, którzy może jeszcze daleko są od wiary, zapominając o swojej kondycji duchowej. Tak naprawdę to nie wiadomo kto jest bliżej, a kto dalej zbawienia. Trzeba ciągle robić rewizję – rachunek sumienia i modlić się za siebie nawzajem – nie wykluczając nikogo.
Mam nadzieję, że Bóg pozwoli mi doświadczyć zbawienia, a moje niebo nie będzie puste.