„Pewnego dnia, gdy Jezus nauczał, siedzieli przy tym faryzeusze i uczeni w Prawie, którzy przyszli ze wszystkich miejscowości Galilei, Judei i Jerozolimy. A była w Nim moc Pańska, że mógł uzdrawiać.
Wtem jacyś ludzie niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc z powodu tłumu w żaden sposób przynieść go, wyszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem w sam środek przed Jezusa. On widząc ich wiarę, rzekł: „Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Łk. 5, 17-19
Są sytuacje, kiedy nie można przyjść do Jezusa. Stan w którym człowiek się znajduję uniemożliwia zbliżenie do Niego. Ciemność, która wynika z ludzkiej słabości, tak pochłania, że nawet o Bogu nie chce się myśleć. Taka sytuacja pojawia się wtedy, kiedy człowiek w głowie sobie poukłada, to w jaki sposób wkroczyć kolejny raz w grzech. I choćby różnego rodzaju argumenty się pojawiły, to wtedy zachowuje się ja na jakiejś pochylni, która bezpowrotnie stacza w dół. Kiedy człowiek dochodzi do takiego momentu, to nie ma już odwrotu. Ten stan zawsze kończy się upadkiem.
W tym wszystkim łatwo doświadczyć ogólnego „paraliżu”. Taki stan uświadamia człowiekowi, że wcale wcześniej nie było bezpiecznie. Zresztą – nigdy nie można czuć się na tyle pewnym, że wszystko musi być tak jak sobie wcześniej zaplanował. Dlatego należy ciągle czuwać, bo w każdej chwili mogą przyjść takie pokusy, albo na drodze mogą stanąć tacy ludzie, którzy udowodnią naszą bezsilność. Nie ma się więc co dziwić, że św. Piotr porównuje szatana do lwa, który czyha na człowieka.
Pojawiają się jednak i tacy ludzie, którym bardzo zależy na uzdrowieniu tego, który stał się bezradny wobec grzechu. To ci, którzy podejmują wysiłek przyprowadzania innych do Tego, który może uzdrowić i dać nadzieję. Nie boją się pośmiewiska innych. Są gotowi ponieść wszelkie konsekwencje, aby tylko w życiu chorego zajaśniała nadzieja. Ryzykują wiele – przecież ich gwarancją staje się tylko wiara. Dziś to ryzyko tak jak dawniej jest duże, bo ono może pozbawić ich tzw. akceptacji ze strony otaczającego środowiska, które tylko czyha, aby udowodnić, że Boga niem ma. Determinacja bohaterów z dzisiejszego czytania – bo tak ich trzeba nazwać, stała się dla paralityka szansą na nowe życie.
Nie brakuje i dziś takich osób, którzy walczą o świętość bliskich. Często przykładem są rodzice, którzy ostrzegając swoje dzieci, przed np. życiem na „kocią łapę”, narażają się na złość i drwinę. Do takich należą nasze babcie i dziadkowie, którzy modląc się codziennie za swoich bliskich posądzani są o dewocję i nienormalność. Do takich można zaliczyć młodych, którzy chcąc poszerzyć swoją wiarę należą do różnych wspólnot – narażają się na śmiech i upokorzenie ze strony rówieśników. Takimi są wszyscy Ci, którzy mówią, że ze względu na wiarę nie będą oszukiwać w pracy, nie będą kłamać, czy wreszcie powiedzą – NIE – oszczerstwom rzucanym na innych. To własnie Ci uznawani są za dziwnych i nieżyciowych.
Ale To właśnie Ci stają się największą wartością tego świata. Bez takich ludzi świat nie byłby wart poświęcenia. To właśnie tacy mogą przyprowadzić do Tego, który uzdrawia!