(…) Umiłowani,
nie dowierzajcie każdemu duchowi,
ale badajcie duchy, czy są z Boga,
gdyż wielu fałszywych proroków
pojawiło się na świecie.
Po tym poznajecie Ducha Bożego:
każdy duch,
który uznaje,
że Jezus Chrystus przyszedł w ciele,
jest z Boga.
Każdy zaś duch,
który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga;
i to jest duch Antychrysta,
który – jak słyszeliście – nadchodzi
i już teraz przebywa na świecie. (…) 1J 4, 1-3
Jest taka historia, która wpisana jest w żywot św. Marcina. Przed umierającym zjawił się szatan pod postacią Chrystusa. Wyglądał podobno olśniewająco. Podobny był do zwycięzcy, od którego biła ogromna światłość. Dla umierającego taka wizja musiała być pokrzepiająca: do takiego stopnia, że z wielką dumą można by iść za tym „świetlistym Chrystusem”. Biskup z Tours odrzucił jednak fałszywą wizję, mówiąc: „Gdzie są twoje rany?”. Chrystus bez ran pozostaje złudzeniem. Po zmartwychwstaniu ukazuje się przecież swoim uczniom z przebitymi dłońmi i z raną w boku.
Odczytywanie działania w nas Ducha Bożego, dokonuje się poprzez uświadomienie sobie, w jakim kierunku zmierzamy. Chodzi o to, czy ów DUCH, którym się kierujemy wprowadza nas w „świat – nadzwyczajnej chwały i zaszczytów”, nawet pod pretekstem działania w imię Chrystusa? Czy jednak w duchu podążamy za Tym, który jest jedynym Panem? Podążanie za Chrystusem to uznanie Jego za Króla – a nie siebie. To umiejętność poznawania Go w ranach, cierpieniu czy wreszcie w osamotnieniu, a jednocześnie w wyzbywaniu się swojej chwały i zaszczytów. Duch, który posłany jest od Ojca i Syna ma sprawić, że uznamy Chrystusa za Pana w takiej odsłonie, w jakiej On sam się nam objawił, a nie w takiej jak nam pasuje. Nie pudrując czy retuszując Jego wizerunki. Wreszcie Ten sam Duch, umacnia w nas Królowanie Chrystusa.
Antychryst, to ten, który uzurpuje sobie to królowanie! On stawia siebie w miejsce prawdziwego Chrystusa – zbawiciela. W historii mieliśmy wielu pretendentów do tego tytułu. Było wielu, którzy uważali, że od nich wszystko zależy i że oni mogą decydować – o życiu czy śmierci milionów. Niestety historia pokazuje, że ich czas mija – a ludzie, którzy dali się uwieść ich przepięknym mowom – byli rozczarowani, a nierzadko pozbawieni nadziei czy życia. Nikt z nich też tego życia nikomu nie przywrócił. To byli tylko ludzie, którzy już odeszli – a teraz stoją pewnie przed prawdziwym władcą.
Trzeba być wrażliwym, aby nie dać się omamić różnego rodzaju cudownymi receptami na życie. Recepta jest jedna – CHRYSTUS!