„… Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: <<Pokój temu domowi!>> Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie powróci do was…” Łk 10, 1-9
„Pusiu przyszedł do ciebie ksiądz! Zobacz jak miło” – powiedziała pewna pani do swojego pieska przyjmując mnie po kolędzie. Innym razem mój znajomy opowiadał, jak pewien pan pod wpływem alkoholu powiedział – „Prosszzzzę bardzzzo jak najbardziej! Nie mamy śśśzzwieczek – czy mogą być dwie pussszzzki piwa na stole”. Gdzie indziej ktoś powiedział – „Ja dziękuję! Ale może maja żona! – Żono czy kontestujesz na księdza? – Nie”. Wreszcie: „Może innym razem, mam nieposprzątane i jestem nieprzygotowana”.
Będąc księdzem mam okazję wchodzić do wielu domów. Reakcje bywają różne. Może dziś już mało kto kojarzy mnie z pokojem o którym mówi Chrystus. Prędzej będę kojarzony z ewentualną kopertą, która jest dawana podczas wizyty duszpasterskiej. Może właśnie dlatego, spotkanie z drugim człowiekiem, nie zawsze niesie pokój. Zresztą kolęda to nie jedyna okazja, kiedy odwiedzam drugiego człowieka.
Ten fragment ewangelii daje mi dużo do myślenia, bo niezależnie od tych sytuacji, które jak widać bywają różne, nie mogę się zwolnić z tego, aby najpierw zanosić ludziom pokój. Aby, ci którzy się ze mną spotkają nie weszli na jakiś wewnętrzny poligon, gdzie bardziej doświadczą rozczarowania i niechęci niż pokoju. Biorę pod uwagę też to, że czasami są takie sytuacje, że choćbyś nie wiem jak się starał być miły, pokój wróci do ciebie. Człowiek zawsze ma wybór i może próbę dzielenia się życzliwością – odrzucić. W takich sytuacjach nie trudno o wojnę i tę wewnętrzną i w relacjach. Najgorzej kiedy brak pokoju, staje się czymś zaraźliwym i rujnuje życie rodziny, społeczeństwa, a czasami nawet doprowadza do konfliktów międzynarodowych.
Pokój oczywiście ma szersze znaczenie, bo swoje źródło ma w jakości serca. Im serce wrażliwsze i bardziej oczyszczone, tym bardziej gotowe do niesienia dobra. Im bardziej poranione i zakompleksione, tym mnie gotowe do niesienie pokoju. Często więc jakość serca, przenoszona jest w relacje.
Są sytuacje, kiedy po skończonym dialogu i spotkaniu, jesteśmy wewnętrznie nieuspokojeni. Można iść dalej, człowiekiem miotają takie emocje, że jest wstanie dopuścić do siebie nienawiść. Pytanie jest jedno, czy pokój zniszczyła osoba, która nas odwiedziła, czy może my jako mieszkańcy propozycje pokoju odrzuciliśmy – tzn. czyje serce jest „chore”.
Dziś warto zadać sobie pytanie, jak mnie ludzie kojarzą? Czy widząc mnie czują niechęć i brak pokoju? Jeśli tak, to czym jest to spowodowane? A może już samy wygląd kogoś skreśla, lub nieodpowiednia fryzura, a może pochodzenie czy funkcja. Ja jako ksiądz jestem przyzwyczajony do tego, że sama sutanna nadaje mi już pewną tożsamość. Czasami nie muszę się starać, aby ktoś był wobec mnie życzliwi. Ale są też takie sytuacje, że nie muszę się starać, aby ktoś był wobec mnie wulgarny, wystarczy czasami koloratka. Ja sam staram się wyrywać z jakiegokolwiek kategoryzowania ludzi, jeśli najpierw kogoś nie poznam. Chciałbym, aby ludzie kojarzyli mnie z tym, który wprowadza pokój, choć wiem, że jestem słaby i czasami różnie to bywa. Sam też proszę Pana Boga, aby takie osoby stawały na mojej drodze.
Jeśli ktoś wie, że niesiemy pokój, można liczyć, że zaprosi do swojego domu. Ten dom nie jest tylko materialny. Ale ten dom, to nasze życie. Można stać się jego mieszkańcem. To jest niesamowite, kiedy ktoś przygarnia i kiedy można się stać częścią czyjejś historii.